Zostało mi kilkanaście dni do planowanego podjęcia nowej pracy. Trzeba je produktywnie wykorzystać… Niewiele myśląc, naskrobałem post na forum rowerowym. Cel – Gruzja na rowerze, na osiem dni. Pierwszy (i jak się okazało jedyny) towarzysz podróży znalazł się już po paru godzinach. Kilka maili, telefonów, szybki zakup biletów na samolot i… witaj przygodo!
Gruzję odwiedzam drugi raz. Pierwsze kroki stawiałem w tym kraju dwa lata wcześniej, podróżując z plecakiem autostopem i marszrutkami. Tym razem ambitny plan zakładał przejazd ponad 600 km na rowerach. Przylot samolotem Wizzaira do Kutaisi – w pierwszej kolejności droga do Batumi, trzeciego co do wielkości miasta Gruzji, jednocześnie stolicy autonomicznej republiki Adżarii. Następnie planowaliśmy odbić na wschód górską drogą przez wzgórza Kaukazu Małego, do miast Achalcyche i Bordżomi. To z tego regionu Gruzji pochodzi słynna na całą Europę woda mineralna. Na koniec chcieliśmy odwiedzić Cziaturę, przemysłowe miasto położone w skalistej dolinie oraz pokręcić się trochę po Imeretii.
Gruzja – tam, gdzie Bóg stworzył Raj
Gruzja zajmuje obszar odpowiadający dwukrotnej powierzchni województwa mazowieckiego. Mimo tego klimat bywa bardzo zróżnicowany, gdyż większość kraju pokrywają wysokie góry. Mieszkańcy słyną z olbrzymiej gościnności i serdeczności, a tradycyjne uczty pełne lokalnych specjałów kuchni gruzińskiej oraz zakrapiane domowym winem pozostają w pamięci każdego przybysza na długo.
W ostatnich czasach, za sprawą tanich połączeń lotniczych Gruzja staje się coraz bardziej popularna wśród Polaków. Na półkach w księgarniach jak grzyby po deszczu pojawiają się przewodniki, mapy i książki traktujące o tym zróżnicowanym kraju. Bo w zasadzie każdy typ turysty znajdzie w Gruzji coś dla siebie. Są tu piaszczyste i kamieniste plaże nad względnie ciepłym morzem, majestatyczne pasmo Kaukazu dostępne latem dla wędrowców, a zimą dla narciarzy, liczne zabytki świeckie i sakralne. Drastycznie zwiększający się napływ turystów powoli umniejsza egzotyczności tej destynacji. Mimo tego nadal zbaczając z głównych korytarzy turystycznych da się odnaleźć miejsca dzikie, wydawałoby się – nieodkryte, niezmienione od dekad.
Pewna legenda dumnie powtarzana przez mieszkańców Gruzji głosi, iż Bóg, u zarania dziejów postanowił podzielić sprawiedliwie Ziemię między wszystkie narody. Ich przedstawiciele w mgnieniu oka ustawili się w długiej kolejce, licząc na przydział najatrakcyjniejszych terenów. Gruzini ucztując, śpiewając i weseląc się, nie zdążyli na przydział. Wznosili za to toasty w imię Najwyższego. Po dokonanym podziale Bóg, usłyszawszy odgłosy zabawy i wesołych pieśni, postanowił przydzielić tym pogodnym i radosnym ludziom ostatni, najpiękniejszy zakątek świata, który był zarezerwowany dla Niego.
Postanowiliśmy więc sprawdzić naocznie ile w tej legendzie prawdy – czy ten niewielki obszar wciśnięty między wysokie pasma górskie a morze Czarne mógłby być faktycznym rajem na Ziemi.
Oto nasza trasa:
W najbliższym czasie na blogu pojawią się opisy Batumi – nowoczesnego kurortu pełnego kontrastów, zniszczonej drogi do Achalcyche przez przełęcz na ponad 2000 m oraz Cziatury – przemysłowego miasta słynącego z licznych kolejek linowych.