W jaki sposób zwiedzać Islandię, poruszając się rowerem? Na co zwrócić szczególną uwagę? Jak się przygotować na kapryśną aurę, aby nie popsuła nam wyjazdu? Wreszcie – czy na Islandii faktycznie jest tak drogo, jak się mówi? A jej mieszkańcy – jacy są? Czego możemy się spodziewać od ludzi, żyjących na 'lodowej wyspie’ odizolowanej od Europy? W tym wpisie znajdziesz vademecum praktycznych informacji na temat Islandii, solidną garść porad i ostrzeżeń, użytecznych nie tylko dla turystyki rowerowej. Zapraszam!
Spis treści
- 1 Jak dojechać i poruszać się po Islandii?
- 2 Pogoda na Islandii, czyli deszcz padający poziomo
- 3 Gdzie rozbić namiot?
- 4 Ceny na Islandii, czyli jak nie zbankrutować
- 5 Co warto na Islandii i ile to kosztuje
- 6 Stan dróg
- 7 Język islandzki, czyli jak się porozumieć
- 8 Jacy są Islandczycy?
- 9 Co zabrać ze sobą?
Jak dojechać i poruszać się po Islandii?
Z roku na rok, na Islandię coraz łatwiej się dostać. Za stosunkowo niewielką kwotę można dolecieć do Keflaviku, znajdującego się 40 km od stolicy, liniami WizzAir z Gdańska, Katowic lub Warszawy. Bilety można kupić już za 250 zł w jedną stronę (+ 130 zł opłaty za rower). A zdarza się jeszcze taniej!
UWAGA! Z niezrozumiałych względów, na lotnisku w Keflaviku obowiązuje zakaz składania rowerów na terenie hali lotniska. Musicie załadować pudła z rowerami na wózek, wywieźć je pod daszek na parkingu i tam zająć się składaniem. Niestety pracownicy obsługi przestrzegają tego przepisu i wypraszają na zewnątrz.
Transport lokalny
Na Islandii nie ma pociągów. Na miejscu, jeśli będziecie potrzebować podwózki autobusem, polecam korzystanie z usług przewoźnika Straeto. Charakterystyczne, żółto-niebieskie autobusy kursują wokół prawie całej wyspy. Z Reykjaviku dojedziecie nimi do Keflaviku, Akureyri, Vik, Höfn, Reykjahlíð i innych miejscowości. Na przystankach szukajcie charakterystycznego logo „S” na czerwonym tle. W mniejszych miejscowościach autobusy zwykle zatrzymują się na stacjach benzynowych, które są jednocześnie sklepem, restauracją i dworcem autobusowym.
Straeto jest przewoźnikiem niekomercyjnym, w związku z czym ma najniższe ceny. Na przykład, za przejazd na trasie Akureyri – Reykjavik (ok. 400 km) zapłaciliśmy ok. 200 zł/osoba. Inni przewoźnicy, masowo uruchamiani w sezonie letnim, mają niestety jeszcze wyższe ceny. Co ważne, przewóz rowerów autobusami Straeto jest bezpłatny (najczęściej umieszczamy je na specjalnym bagażniku z tyłu pojazdu).
Drugim dużym przewoźnikiem na Islandii jest Sterna. Autobusy docierają do większej ilości miejsc niż Straeto (również w interior), niestety są także droższe.
- Oficjalna strona przewoźnika Straeto wraz z wyszukiwarką połączeń (klik)
- Oficjalna strona przewoźnika Sterna (klik)
- Mapka połączeń autobusowych na terenie całego kraju – linie Straeto zaznaczone na czerwono (klik)
Raz dwa składamy rowery i w drogę!
W autobusach firmy Straeto rowery można wygodnie przewieźć na tylnym bagażniku.
Pogoda na Islandii, czyli deszcz padający poziomo
W tej materii nie jest lekko. Doświadczysz tu poziomo padającego deszczu, a w interiorze nawet śniegu. Będziesz smagany huraganowym wiatrem na wszystkie strony. Raz będzie Ci pomagał wiejąc w plecy, innym razem będzie zrzucał z drogi, nieregularnymi, bocznymi podmuchami. Jednego dnia możesz doświadczyć wszystkich, znanych z warunków polskich pór roku. A mówię oczywiście o pogodzie w szczycie sezonu, czyli w lipcu i sierpniu.
Tym mało optymistycznym wstępem nie zaprzeczam, rzecz jasna, że na Islandii świeci słońce. Wręcz jest go bardzo dużo – w końcu w lipcu zachodzi za horyzont dopiero koło północy, ma więc spore pole do popisu! Rzecz w tym, aby przygotować się na najgorsze. Jeśli pojedziesz na dwutygodniową wyprawę, nie ma siły, abyś uniknął nieprzewidywalnych kaprysów islandzkiej pogody. Zamiast łudzić się, że bedziesz miał szczęście, lepiej się psychicznie i ekwipunkowo przygotować na najgorsze.
Podczas naszej pętli wokół wyspy w ciągu dnia mieliśmy ok. 12-14 stopni w cieniu, w nocy temperatura spadała do ok. 5-7. Dopiero na płaskowyżu za Egillstadir i w rejonie parku narodowego Myvatn zrobiło się chłodniej – ok. 5C w dzień, nawet do 2-3 w nocy. Generalnie region północnej Islandii z reguły uchodzi za cieplejszy.
Deszczu możesz się spodziewać zawsze – jazda na Islandię bez pełnego wyposażenia przeciwdeszczowego, to skrajna nieodpowiedzialność. Ale o tym, co zabrać do sakw, będzie niżej.
Zabezpiecz się przed wiatrem – z nim na wyspie nie ma żartów. Potrafi uprowadzić namiot, zepchnąć z drogi, unieruchomić samochody. Jego kierunek może się zmienić w najmniej oczekiwanym momencie, co ma swoje plusy – z samego rana, walcząc z nim przy prędkości 10km/h, już za chwilę możesz ochoczo pędzić przed siebie pchany mocnym podmuchem w plecy 🙂
Nawet jeśli wieczór jest bezwietrzny, przytwierdź namiot do podłoża wszystkimi linkami. Otwarte przestrzenie rzadko umożliwiają osłonięcie się od wiatru – jeśli pałąki Twojego namiotu są już dostatecznie wyeksploatowane, wymień je przed wyprawą.
Polecam stronę Veðurstofa Íslands, na której można sprawdzić dokładną prognozę pogody na całej Islandii.
Niech Cię nie zwiedzie świecące słońce, wiatr urywał głowę. Dobrze, że mogliśmy się skryć za kamieniem i zrobić krótką przerwę 🙂
Gdzie rozbić namiot?
Tutaj praktycznie nie ma żadnych ograniczeń. Namiot możesz rozbić w każdym miejscu (na prywatnej posesji i w jej obrębie za zgodą właściciela). Obozowisko przy drodze nie jest widokiem specjalnie dziwnym dla miejscowych, szczególnie biorąc pod uwagę kosmiczne ceny noclegów pod dachem.
Zrezygnuj z próby chowania się – Islandia jest jednym z najbezpieczniejszych krajów Europy, a oddalając się od drogi i tak będzie namiot widać. Bezkresne przestrzenie i brak drzew robią swoje.
Ograniczenia w biwakowaniu, gdzie nam się żywnie podoba, obowiązują w parku Myvatn na północy kraju. Na terenie Parku Narodowego możemy rozbijać namiot tylko na polach namiotowych (w Reykjahlíð – znajdują się dwa niedaleko od siebie).
Nasz pierwszy biwak w okolicy Keflaviku.
Ceny na Islandii, czyli jak nie zbankrutować
Są wysokie, czasem wręcz absurdalne. Co nie znaczy wcale, że za wszystkie produkty zapłacimy jak za zboże. Są towary w cenach zbliżonych do polskich, a nawet… niższych.
Ceny żywności
Przede wszystkim, w miarę możliwości zaopatruj się głównie w sklepach marki BONUS. Kupując te same produkty w innym możesz zapłacić nawet 40-50% wyższą cenę! Sprawdzone. Zanim wyruszysz na Islandię, wypisz sobie, w których miastach na swojej drodze możesz liczyć na Bonusa. Pomoże Ci w tym ten link. Pamiętaj, że odległości między miejscowościami na Islandii są znaczne. Chociażby na południu wyspy, na odcinku między Kirkjubæjarklaustur (tak wiem, można sobie połamać język :D) a Höfn, przez 200 km nie ma żadnego sklepu! Miej to na uwadze i rób zakupy na zapas. Pamiętaj też, że wodę bez obaw możesz pić z potoków bez przegotowania (oczywiście, jeśli w górze cieku wodnego nie znajduje się pastwisko).
Waluta obowiązująca na Islandii to Korona Islandzka (ISK). 100 ISK = ok. 3,30 PLN (stan na rok 2018).
Obecne ceny kształtują się następująco:
Chleb biały – 250 ISK (8,30 zł)
Masło orzechowe 400g – 300 ISK (10 zł)
Nutella 350g – 460 ISK (15,30 zł)
Makaron 400g – 400 ISK (13 zł)
Jogurt Skyr – 160 ISK (5,30 zł)
Salami 100g – 295 ISK (10 zł)
Pomarańcze 1 kg – 300 ISK (10 zł)
Pepsi 2 l – 200 ISK (6, 60 zł)
Baton Lion – 69 ISK (2,30 zł)
Woda mineralna 2 l – 200 ISK (6,60 zł)
Piwo Tyskie (5%) – 400 ISK (13 zł)
Piwo lokalne 2,25% – 150 ISK (5 zł)
Wstęp do gorących źródeł Blue Lagoon – 6100 ISK (200 zł)
Powyżej podałem wyłącznie przykładowe ceny (ceny produktów spożywczych ze sklepów Bonus). W sklepie proponuję zawsze najpierw patrzeć na cenę, a potem na produkt… łatwo się można przerobić i zapłacić majątek za z pozoru tanią rzecz 😉 Co ważne, kartą możesz płacić absolutnie wszędzie – nawet w autobusie za bilet, czy na dworcu za toaletę.
Alkohole mocniejsze niż 2,25 % kupicie wyłącznie w specjalnych sklepach Vinbudin, czynnych od poniedziałku do soboty. Ich lista wraz z mapką znajduje się tutaj.
Porada dla kawoszy:
Na większości stacji benzynowych, także w niektórych lokalach, kupując kawę dostajemy tylko kubek z możliwością 'wielkiej dolewki’. W cenie 12-15 zł całkowicie legalnie możemy wypić tyle kawy, ile chcemy. Zazwyczaj na terenie stacji znajdziemy samoobsługowy ekspres lub termos.
Ceny w obiektach noclegowych i restauracjach
Z regularnych usług obiektów noclegowych nie polecam korzystać (chyba, że masz ze sobą worek pieniędzy). W rejonach, gdzie ich zagęszczenie jest większe, ceny rozpoczynają się od 100-120 zł/os za noc, w niekoniecznie komfortowych warunkach. W miejscach, gdzie takiej infrastruktury (więc i konkurencji) brak, może to już być 300 zł. Natomiast na polach namiotowych ceny są bardziej akceptowalne. Za nocleg na polu w Höfn oraz w Reykjahlíð płaciliśmy po 50 zł od osoby. W cenę jest wliczone korzystanie z kuchni i sanitariatów, prysznic bywa dodatkowo płatny.
Ceny w knajpach również kształtują się na kosmicznym poziomie. Za małego burgera z frytkami zapłacisz ok 50 zł, danie obiadowe to wydatek rzędu 80-100 zł. Możesz się domyślić, że słynny surowy rekin kosztuje jeszcze więcej. Jako przekąska na Islandii popularne są hot-dogi. Kosztują ok 12 zł, jednak w moim przypadku żeby się najeść, trzeba zjeść trzy.
Podsumowując ten podpunkt, zasadniczo polecam zabranie na Islandię własnej kuchenki turystycznej 🙂
Choć wybór piwa w sklepach Vinbudin nie jest oszałamiający, da się znaleźć i polskiego sikacza 😉
Zakupy w sklepie markowanym różową, zezowatą świnią to na Islandii najlepszy wybór 🙂
Kolacja? Jeszcze pieczywo by się przydało!
Gęste serki Skyr w różnych smakach, to prawdziwy przysmak. Od jakiegoś czasu są dostępne w naszych Biedronkach – przypomniał mi się smak Islandii 😉
Co warto na Islandii i ile to kosztuje
Ogromnym plusem jest fakt, że na Islandii nie płacimy za podziwianie atrakcji przyrodniczych. Nie obowiązują opłaty wstępu do parków narodowych, wodospady nie są zasłonięte szczelnym płotem, przed którym stoi kasa z bramką. Z tego co widziałem, parkingi dla aut także nie są płatne.
Poza niekwestionowaną koniecznością zobaczenia wszystkich wodospadów na naszej drodze, podziwiania dynamicznie zmieniających się krajobrazów, tropienia chowających się za skalnymi klifami maskonurów… co warto zrobić na Islandii?
Według mnie, opłaca się „szarpnąć” na bilet wstępu do gorących źródeł lub odkrytych basenów. Ceny tych drugich nie są porażające (ok. 25 zł/h), natomiast z gorącymi źródłami… to zależy. Na pewno odradzam skomercjalizowane Blue Lagoon, położone niedaleko lotniska w Keflaviku. My mieliśmy okazję wykąpać się w Myvatn Nature Baths, gdzie za wstęp płaciliśmy ok. 100 zł (obecnie z oficjalnej strony wyczytuję, że podrożało do ok. 4700 ISK – 140 zł). W cenie mamy możliwość korzystania z naturalnego kąpieliska, brodzików, wodospadów, saun. Nie ma ograniczeń czasowych, są zniżki dla studentów.
Na Islandii jest mnóstwo bezpłatnych, pół lub całkowicie dzikich gorących źródeł. Choćby Seljavallalaug u stóp słynnego wulkanu Eyjafjallajökull, dzikie źródła wzdłuż drogi F35 przez Kjölur lub wśród tęczowych gór Landmannalaugar. Na uwagę zasługuje także źródełko Viti w kraterze wulkanu w Askja. Do tych dwóch ostatnich mieliśmy się dostać, jednak brak odpowiedniej kondycji i wysoki poziom pokrywy śniegowej skutecznie nas zniechęcił.
Polecam również kąpiel w gorącej rzece, nieopodal miejscowości Hveragerdi. Rowery można zostawić na parkingu i dalej udać się pieszo (ok. 3,5 km w jedną stronę).
Sporą popularnością cieszą się również wyprawy statkiem w poszukiwaniu wielorybów. Nie brałem w tym udziału, jednak nie ma gwarancji, że ujrzymy zwierzę, a za trzygodzinny rejs płacimy ok. 5500 ISK (180 zł). Najwięcej takich wypraw oferuje miejscowość Husavik.
Kąpielisko na szlaku, czyli gorąca rzeka w Hveragerði.
Myvatn Nature Baths (Jardbodin vid Myvatn).
Parking przy wodospadzie Seljalandsfoss. Niestety w dużej mierze tak wyglądają okolice islandzkich cudów natury.
Wulkan o dziwacznej nazwie zasłynął z wybuchu w 2010 roku, czym zatrzymał na jakiś czas ruch lotniczy nad całą Europą. Doczekał się centrum turystycznego, w którym możemy kupić np. kawałki lawy.
Stan dróg
Islandia posiada dobre drogi, pod warunkiem, że… nie zjeżdżamy z głównych 😉 Praktycznie cała droga krajowa 1, okalająca wyspę, ma nawierzchnię utwardzoną. Jedynie odcinek Djupivogur – Thingmuli to dobrej jakości gruntówka (stan na 2015 rok). Drogi boczne, szczególnie te prowadzące do małych miejscowości, są w przewadze gruntowe, w bardzo różnym stanie. Sama nawierzchnia utwardzona nie jest gładkim asfaltem, który znamy z naszego kraju. Najczęściej to mieszanka smoły z drobnymi kamyczkami, która zwiększa tarcie i potrafi utrudnić jazdę. A przede wszystkim degraduje opony, pod dużym naciskiem ciężaru rowerzysty i bagażu. Dziur nie zaobserwowałem – tyle dobrego 🙂
W interiorze możecie się spodziewać nawierzchni kiepskiej i beznadziejnej. Dodatkowo brak mostów w wielu miejscach wymusza przeprawę przez lodowate rzeki. Przewyższenia również nie dają wytchnienia. Mam wrażenie, że na Islandii nie znają słowa „wypłaszczenie” – podjazdy niezależnie od klasy drogi są krótkie i strome (dochodzą miejscami do 20%).
Pamiętajcie, że część dróg w islandzkim interiorze jest przez większość roku zamknięta z powodu śniegu i wysokiego poziomu rzek.
Język islandzki, czyli jak się porozumieć
Islandzki jest dziwny 🙂 Ponoć podobny do staronorweskiego, dla nas jest niezbyt zrozumiały. Na szczęście angielski jest tutaj bardzo powszechny, włada nim praktycznie każdy, niezależnie od wieku i miejsca zamieszkania. W miejscach odwiedzanych przez turystów praktycznie wszystkie informacje są podane co najmniej w tych dwóch językach.
Często dogadacie się też… po polsku. Na Islandii, według nieoficjalnych statystyk, żyje ok. 10 tys. naszych rodaków (co stanowi niemal 10% mieszkańców całej wyspy!). Jak się domyślasz, bez trudu można trafić na Polaka w najmniej oczekiwanym momencie. Raz wiózł nas autobusem polski kierowca (który 'przypadkiem’ pomylił się w cenie biletu na naszą korzyść’), innym razem Pani na stacji benzynowej przywitała nas ochoczym 'dzień dobry!’, przed przyjęciem zamówienia na kawę.
Jako ciekawostka, przykładowe słówka i zwroty po islandzku:
Witam – Halló
Dzień dobry – Góðan daginn
Proszę -Gjörðu svo vel
Dziękuję – Þakka þér fyrir
Nie ma za co – Ekkert að þakka
Tak – Já
Nie – Nei
Przepraszam – Fyrirgefðu
Do widzenia – Faravel
Nie mówię po islandzku – Ég tala ekki íslensku
Czy mówisz po angielsku? – Talarðu ensku?
Nie rozumiem – Ég skil ekki
Pomocy! – Hjálp!
Dobry wieczór – Gott kvöld
Dobranoc – Sofa vel
Gdzie jest toaleta? – Hvar er klósettið?
Gdzie jedzie ten autobus? -Hvar fer þessi strætó?
Ile to kosztuje? – Hvað kostar það?
Chleb – Brauð
Woda – Vatn
Piwo – Bjór
Jacy są Islandczycy?
Taktowni i wycofani. Te dwie cechy pierwsze przychodzą mi na myśl. Jeśli poprosisz o drobną pomoc, najpewniej od większości osób ją otrzymasz. Podczas naszej wyprawy prosząc o wodę do gotowania na kuchence, pytając o drogę lub w zwykłej rozmowie, ludzie zawsze byli życzliwi. Dwukrotnie odmówiono nam, gdy pytaliśmy o pozwolenie na rozbicie namiotów na posesji (lub w budynku gospodarczym) – akurat byliśmy zmordowani po ulewach i wuchirach. Nie pozostawiło to jednak złego wrażenia – należy pamiętać, że każdy ma prawo do prywatności i przyjmowanie piątki obcych ludzi pod swój dach nie jest niczyim obowiązkiem.
Ponadto Skandynawowie nie są tak otwarci jak np. Gruzini. Nie oczekujcie, że ktoś ma wobec Was jakieś zobowiązania. Odmowa nigdy nie jest przyjemna. Podejrzewam, że lokalsi uważają, że skoro przyjechaliśmy na ich wyspę, nieustannie targaną trudnymi warunkami pogodowymi, to powinniśmy zdawać sobie sprawę co nas czeka i nie liczyć za wszelką cenę na czyjąś pomoc. Druga sprawa – rokrocznie na Islandii ilość sakwiarzy i backpackerów się zwiększa. Widok objuczonego ciężkimi sakwami rowerzysty nie robi tutaj na nikim wrażenia.
Bezpieczeństwo
Poza Reykjavikiem, pod marketem spożywczym raczej nikt nie przypina rowerów. Niektórzy także nie zamykają samochodów. Jak we wszystkich krajach skandynawskich, bezpieczeństwo i poziom zaufania społecznego stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie wiem, jakie są statystyki – piszę na podstawie własnych obserwacji.
Jedynym aspektem, którego możesz się obawiać jest… niska gęstość zaludnienia. w przypadku nieszczęśliwej sytuacji lub wypadku, w okolicy oddalonej od głównej drogi nie spotkasz żywego człowieka, a na przejeżdżający samochód możesz czekać godzinami. Zasięg telefonii komórkowej też może zanikać, szczególnie w interiorze. Pamiętaj o tym, jeśli zdecydujesz się wybrać na Islandię samotnie.
Islandzka rodzinka w drodze nad wodospad Godafoss.
Co zabrać ze sobą?
Na początku odsyłam Cię do swojego artykułu – co zabrać na wyprawę rowerową?
Myślę, że czytelnie wypunktowane składniki ekwipunku pomogą Ci się przygotować do wyruszenia na podbój Krainy Ognia i Lodu.
Szczególny nacisk należy położyć na odzież przeciwdeszczową. Odpowiednia kurtka (sam takiej nie miałem i cierpiałem), nie przepuszczające wody spodnie, ochraniacze na buty. O wodoodpornych sakwach nawet nie wspomnę. To olbrzymi komfort psychiczny, gdy będąc zmęczony i przemoczony wiesz, że za chwilę znajdziesz się w namiocie i założysz suche ubranie.
Odległości między miejscowościami na Islandii naprawdę bywają spore.
Hmm… to chyba by było na tyle. Jeśli o czymś zapomniałem, jeśli masz jeszcze jakieś pytanie dotyczące Islandii, śmiało zadaj je w komentarzu lub napisz maila. Choć podróżowanie rowerem po Islandii do łatwych i przyjemnych nie należy, krajobraz pustki i niesamowita natura, której człowiek musi się bezwzględnie podporządkować przyciąga jak magnes.
Posiadając praktyczne informacje jak poruszać się po wyspie, co jeść, aby nie zbankrutować oraz jakie rzeczy ze sobą wziąć – zapewniam Cię, że wyprawa w ten rejon świata pozostawi w Tobie niezatarte wrażenia. Widoki niespotykane nigdzie indziej na świecie pogłębią Twoją wrażliwość, a wiatr i przelotne deszcze zbudują charakter i kondycję 🙂
Na koniec zapraszam Cię do relacji z naszej wyprawy po Islandii. Przeczytaj, obejrzyj zdjęcia, a niewątpliwie nabierzesz pewności, że warto odwiedzić to wyjątkowej miejsce.
Zobacz także:



Hej!
Podobno Polacy są największą mniejszością na Islandii. Spotkaliście może jakichś? Może macie jakieś historie z pierwszej ręki o tym jak się tam żyje na co dzień?
Ps. Piwo lokalne za 5 zł? Jade! 🙂
Pozdrawiam!
Witaj 🙂 Piwo dwuprocentowe… totalny sikacz, przypominający złoty trunek jedynie w smaku 😉 Spotkaliśmy sporo Polaków. Dużo rozmawiałem np. z dziewczyną jadącą z nami autobusem – opowiadała o kaprysach pogody i problemach z nauczeniem się języka. Natomiast ponoć dość łatwo znaleźć tam pracę, jeśli mówisz po angielsku.
Pozdrawiam równiez 🙂