W Gruzji nietrudno znaleźć miejsce, w którym czas się zatrzymał kilka dekad temu. W środkowej części kraju znajduje się niewielkie, przemysłowe miasto, leżące z dala od głównych szlaków turystycznych. W mieście nieprzerwanie od 1954 roku funkcjonuje 17 linii kolejek linowych, służących do przemieszczania się między centrum a położonymi wysoko osiedlami oraz zakładami przemysłowymi.
Wehikuł czasu, który przeżył swoją śmierć techniczną
Podniszczona nitka asfaltu, którą ochoczo pedałujemy, wkracza w skalistą dolinę rzeki Kwiryła. Jedziemy wzdłuż torów kolejowych, na bocznicach stoją zardzewiałe wagony, a wśród nich pasą się krowy. Po drugiej stronie rzeki ukazują się nam kolejne ruiny zakładów przemysłowych lub działające ostatkiem sił kopalnie, piaskarnie. Co rusz mijają nas wypakowane kruszywem, kopcące smrodliwie ciężarówki KrAZ. Z każdym kilometrem klimat robi się coraz bardziej industrialny. Zapraszamy do Cziatury.
Niektóre mijane po drodze przystanki autobusowe to istne dzieła sztuki.
Pozostałości zakładów przemysłowych przypominające o świetności tej okolicy.
Wjeżdżamy w dolinę rzeki Kwiryły – tutaj zlokalizowane są liczne kopalnie i zakłady przetwórcze manganu.
Parkujemy rowery przy samym wjeździe do miasta. Opieramy je o obdrapany budynek dolnej stacji kolejki linowej, którą mamy zamiar wjechać na wzgórze. Do jednej ze ścian przyklejony jest drewniany kramik spożywczy – jego właściciel zapewnia nas, że rowery mogą tu spokojnie stać i nikt ich nie ruszy, a on będzie doglądał. Wchodzimy po betonowych schodach na pomost stacji.
– Zahaditie, niczogo nie straszno! (wchodźcie, nie bójcie się!) – Obsługujący maszynownię mężczyzna dziarsko zaprasza nas do środka podrdzewiałego wagoniku, widząc nasze zdegustowane miny. To są te momenty życia, kiedy strach i niepewność miesza się z ekscytacją. Widząc ledwo trzymający się, betonowy pomost i podziurawione poszycie pojazdu, do którego mamy zaraz wsiąść, każdy by zrobił instynktowny krok wstecz. Z drugiej strony mieszkańcy znajdujących się nad nami bloków codziennie tym pojazdem jeżdżą i jakoś żyją. Raz kozie śmierć, w końcu po to tu przyjechaliśmy.
Pan odprawiający kolejki z dolnej stacji z ciekawością nam się przygląda, po czym zaprasza na przejażdżkę. Wagoniki są na tyle małe, że podróż odbywa się bez konduktora.
Olbrzymi zakład przetwórczy manganu – nadal funkcjonujący. Kolejka dowozi stąd pracowników do bloków mieszkalnych, znajdujących się za drzewami powyżej.
A tak wygląda część maszynowni kolejki.
Górna stacja. Po krótkim spacerze po okolicy udajemy się na drugą stację.
Ten wagonik dowozi na sąsiednie wzgórze, gdzie znajduje się jedna z kopalń.
Kopalnia Manganu i malutkie wagoniki elektryczne.
Kolejką linową do pracy, szkoły i na zakupy
No dobrze, ale co robi kolejka linowa w tak wyjątkowo nieturystycznym rejonie Gruzji? W okolicy nie ma ani wyciągów narciarskich, ani górskich szlaków turystycznych. Cziatura od początku funkcjonowała jako miasto przemysłowe skupione głównie na wydobyciu manganu i jego przetwarzaniu. Ze względu na usytuowanie w wąskiej dolinie rzecznej i ograniczonej ilości miejsca na rozbudowę, jej rozrost następował „w górę” – nowe osiedla i kopalnie zaczęły powstawać na wysokich wzgórzach, które dzieli nawet 150m różnicy wysokości od centrum. W miarę prężnego rozwoju zaczęły się problemy z transportem mieszkańców – aby dostać się do położonych wyżej zabudowań trzeba było nadrabiać wiele kilometrów ze względu na okrężne poprowadzenie drogi stopniowo wspinającej się na wzgórze. Władze sowieckie planowały dalej rozwijać przemysł wydobywczy ogromnych złóż manganu w Cziaturze – stała się ona jednym z ważniejszych ośrodków przemysłowych na terenie Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki.
W roku 1950 podjęto decyzję o rozpoczęciu budowy systemu kolejek linowych, które miały szybko i sprawnie łączyć nieodległe, zlokalizowane na różnych wysokościach punkty miasta. Pierwsze dwie linie zostały otwarte w roku 1954. Jedna z nich umożliwiała dojazd do nowo wybudowanych osiedli wysokich bloków, zlokalizowanych w południowej części miasta na skalnym klifie, druga pokonując znaczną wysokość skracała drogę do jednej z kopalni nad miastem. W trakcie kolejnej dekady wybudowano aż 16 kolejnych linii o łącznej długości sześciu kilometrów. W okolicy ratusza miejskiego i głównego placu miasta funkcjonuje stacja przesiadkowa, skąd kolejki ruszają w trzech różnych kierunkach. W latach 80-tych w dolinie rzeki Kwiryły (w samym rejonie Cziatury i Sachkere – sąsiedniego miasta przemysłowego) powstało w sumie ok. 25 linii, z których większość funkcjonuje po dzień dzisiejszy! Pomiędzy Cziaturą a Sachkere do 2008 roku kursował nawet trolejbus, jednak ze względu na problemy finansowe przedsiębiorstwa i katastrofalny stan taboru linię zlikwidowano.
Obecnie część kolejek linowych należy do miasta, część do zakładów przemysłowych. Te pierwsze są zdecydowanie bardziej zadbane, a za przejazd się płaci (0, 40 Lari). W planach jest nawet generalny remont sieci i zakup nowych pojazdów, o czym dumnie głosi billboard ustawiony przed główną stacją w centrum.
Blokowiska w dolnej części miasta.
Napis: „Cziatura” ponad budynkiem opuszczonego szpitala… niczym amerykańskie Hollywood!
Centrum miasta – dom towarowy.
Smrodzące KRaZ-y można spotkać tutaj na każdym rogu.
A to główny plac miasta i Ratusz Miejski. Trzeba przyznać, że całkiem przyjemne miejsce.
Wąskie, boczne uliczki pną się mocno pod górę.
Blokowisko na skale – smutna pamiątka czasów świetności
Podróż kolejkami po Cziaturze wydaje się o tyle ciekawa, że po kilku minutach jazdy możemy znaleźć się w innej części miasta, zupełnie nie podobnej do miejsca, z którego startowaliśmy. Dla przykładu – dzieje się tak po podróży kopalnianą kolejką z jednej z bardziej reprezentatywnych stacji z centrum (budynek jest opatrzony mozaiką przedstawiającą samego Lenina i Stalina). Już z dołu doskonale widać drugą stację na wysokiej skale, a za nią posępne blokowisko. Z bliska okolica wygląda dużo gorzej. W większości wyludnione bloki sprawiają wrażenie opuszczonych od lat – ktoś jednak tu mieszka. Szyb windy jest pusty, na niższych, pustych kondygnacjach zgromadzono drewno na opał, a przed wejściem do budynku spokojnie pasą się krowy. Takie przygnębiające obrazki ukazują dramat podobnych do Cziatury miasteczek – ludzie po utracie pracy w zamkniętych zakładach przemysłowych byli zmuszeni przenieść się do innej części kraju w poszukiwaniu nowych perspektyw. Zadłużone miasto przestało dbać o osiedla położone w swoich skrajnych częściach, odcinano podstawowe media. Dobrze, że przynajmniej kolejka nadal kursuje, można sprawnie dojechać do sklepu czy szkoły…
Z głównego mostu nad rzeką doskonale widać przebieg linii na osiedla położone na skale.
Dwie znane każdemu facjaty wciąż groźnie patrzą na użytkowników jednej z głównych stacji.
Już na górze. Większa część bloków jest wyludniona.
Mimo opłakanego stanu w niektórych mieszkaniach nadal ktoś mieszka.
Niższe piętra służą za składzik.
Kuriozalny napis na górne stacji: „Zachowaj czystość”.
Widok na centralną część miasta.
Cziatura dzisiaj – smutna wegetacja
Cziatura liczy obecnie ok. 20 tys. mieszkańców – 40% mniej niż w latach świetności. Po upadku ZSRR przemysł wydobywczy w regionie został na kilkanaście lat całkowicie wstrzymany, co spowodowało wysokie bezrobocie i stopniowe wyludnianie się miasta. Kilka linii kolejek linowych, których nie opłacało się utrzymywać, została zlikwidowana. W pierwszej kolejności zawieszano połączenia prowadzące do upadłych zakładów przemysłowych – mimo pogarszającej się sytuacji finansowej miasta postanowiono utrzymać linie prowadzące do osiedli mieszkaniowych i działających „na pół gwizdka” kopalni. Zawieszono także większość połączeń kolejowych ze stolicą. Od ok. 2005 roku nastąpiło odbicie się od dna – funkcjonowanie zakładów przemysłowych jest przywracane, a nawet po części rozwijane. Okres stagnacji przetrwało aż 17 kolejek wzdłuż całej doliny, choć ich stan daleki jest od podstawowych standardów bezpieczeństwa. Wyeksploatowane pojazdy często nie posiadają wszystkich szyb, a przez dziury w podłodze można pooglądać rzekę, nad którą wagonik niespiesznie sunie. Można stwierdzić, że przeżyły swoją śmierć techniczną.
Poniżej interesujący filmik dokumentalny (napisy po angielsku).
Warto nadmienić, że prawdopodobieństwo spotkania turysty w Cziaturze jest podobne do wygrania szóstki w totka. Opisu miasta próżno szukać w przewodnikach po Gruzji, zaglądają tu raczej tylko amatorzy mocnych wrażeń i entuzjaści postsowieckiej spuścizny. Mieszkańcy są nami zainteresowani a jednocześnie zdziwieni, co tutaj robimy. To wszystko czyni miasto i środek transportu, dla którego tu przyjechaliśmy, prawdziwymi – nic nie jest „podrasowane” na potrzeby turystów, a wkoło próżno szukać straganu z tandetnymi pamiątkami. Warto odwiedzić Cziaturę póki kolejki jeszcze funkcjonują, wszak wożą mieszkańców już od ponad 60 lat.
Zobacz także:



Ciekawy wpis! To chyba jedno z ostatnich nieskomercjalizowanych miejsc w Gruzji. No, może poza muzeum Stalina w Gori 😉
Pozdrawiam!
Niestety w Gori nie byłem, ale myślałem że akurat tam trochę turystów się przewija 🙂 Dziękuję i również pozdrawiam!
W Gori turyści są, ale mimo to miejsce jest zupełnie niekomercyjne. I to jest tam niesamowite. Jak byłem w Cziaturze to słyszałem od mieszkańców, że niebawem mogą wymienić wagoniki na nowe – od dwóch lat mają tam wreszcie jakiś „zalążek” ruchu turystycznego i boją się o bezpieczeństwo przyjezdnych. Ale na razie pieniędzy brak…
Tak, również o tym słyszałem. Ale te kopalniane kolejki (czyli de facto te w gorszym stanie) nie mają być objęte programem renowacji 🙂 Właśnie przeczytałem Twoje wrażenia z Gori – tym bardziej jestem zainteresowany odwiedzeniem tego zakrzywiającego historię muzeum. Wiele osób w swoich relacjach bojkotuje sposób, w jaki przedstawiony jest tam Stalin (być może dlatego tam nie pojechałem?), a chyba wystarczy mieć do tego przekazu odpowiedni dystans.
kolejki obecnie w remoncie – są niedostępne. Niemniej i tak ciekawe miejsce.